Niestety lato 1939 roku było dla Polski początkiem piekła, piekła które jak się okazało miało trwać ponad 50 lat ! 1 września 1939 roku w godzinach porannych wojska III Rzeszy (Niemiec) zaatakowały Polskę zarówno z morza, jak i na lądzie, przekraczjąc granicę polsko-niemiecką. Rozpoczęła się II Wojna Światowa.
A lato było piękne tego roku. I tak śpiewali: Ach, to nic, że tak bolały rany, bo jakże słodko teraz iść na te niebiańskie polany. A na ziemi tego roku było tyle wrzosu na bukiety. W Gdańsku staliśmy tak jak mur, gwiżdżąc na szwabską armatę, teraz wznosimy się wśród chmur, żołnierze z Westerplatte.
( A lato było piękne tego roku.) I tak śpiewali: — Ach, to nic, że tak bolały rany, bo jakże słodko teraz iść na te niebiańskie polany. ( A na ziemi tego roku było tyle wrzosu na bukiety.)” RECYTATOR 2 Zagrały działa. Celnie biją. Kruszy się beton. Płonie piach Ojczyzno, jak ty każesz drogo Płacić za honor i za miłość
Było piękne tego roku. Uwielbiam ten moment w ogrodzie. Przełom lata i jesieni, gdy ogród obejmują w posiadanie wszechobecne pająki. Wtedy najpiękniej jest po deszczu. Albo o poranku, gdy rosa jeszcze nie uleciała do słońca w postaci pary wodnej. Ogród wygląda wtedy jak zaczarowany – lśni milionem diamencików.
(A na ziemi tego roku było tyle wrzosu na bukiety). W Gdańsku staliśmy tak jak mur, gwiżdżąc na szwabską armatę, teraz wznosimy się wśród chmur, żołnierze z Westerplatte. I ci, co dobry mają wzrok i słuch, słyszeli pono, jak dudni w chmurach równy krok Morskiego Batalionu. I śpiew słyszano taki: - By słoneczny czas wyzyskać,
Lato było piękne tego roku! Upał, gorąc, duchota - pogoda nie bardzo sprzyjała czytaniu książek, bo najlepiej według mnie czyta się w deszczowe popołudnie, jednak książka w czasie urlopu, to podstawa ;) Jest koniec sierpnia i mam "na koncie" osiem przeczytanych książek. I już zaczynam kolejną - oto ona:
5uhKlUV. Tak, lato było piękne. Pomijając masy robactwa i suszę, lato było piękne. Nadchodził koniec czerwca, a wraz z nim zwołany na wyspę Thanedd zjazd czarodziejów i czarodziejek. Stwierdza się całkowity brak koronowanych głów, którzy od czasu bitwy pod Sodden mają z czarodziejami na pieńku. Można powiedzieć, że w kwestii polityki wobec magów, królowie północnych krain przyjęli linię cesarza Nilfgaardu. Nie wiadomo co będzie dalej, gdyż wszyscy mówią o zbliżającej się wojnie, czego zwiastunem jest zawsze Dziki Gon. A skoro i o cesarstwie mowa, Nilfgaard zdążył już ustanowić na zajętych po wojnie z Cintrą terenach swoją władzę i swoje prawo. Wieś nazywana Zmianą, położona na granicy Zarzecza i Górnego Sodden, jest idyllą. A przynajmniej tak może się wydawać. Nowy zarządca wsi, półelf Uistean Saoirse stara się jak tylko może, aby Zmiana w dalszym ciągu była spokojną i dobrze prosperującą osadą. Kupiecki trakt, który biegnie niedaleko wsi chciałby wykorzystać do wymiany towarowej, a to i owo w Zmianie jest – smoła, węgiel czy dobrej jakości drewno. Nie wszystkim jednak w smak zmiany w Zmianie – duża część mieszkających tutaj wyraźnie sprzeciwia się nowym porządkom, za którymi stoją wrogie tradycji elementa. Czarni, znienawidzeni Nilfgaardczycy. I oczywiście elfy. Bo nawet dzieci wiedzą, że wszystko, co złe, przez elfy. I balwierzy. A lato? Lato było piękne tego roku...
Jak możemy przeczytać we wstępie do tej książki wszyscy tak naprawdę czuli, że nadchodzi coś poważnego, coś co zmieni życie wielu. Ale mimo to życie w tych ostatnich przedwojennych miesiącach toczyło się w miarę normalnie. Autor stara się przybliżyć te chwile, które dotyczyły mieszkańców dużych aglomeracji oraz wsi. Jednych pochłaniają wakacyjne wyjazdy nad morze, inni flirtują w zatłoczonych uzdrowiskach, jeszcze inni biorą udział w konkursach na najpiękniej ukwiecony balkon. tak bardzo nie chcą wierzyć w to , że nadciąga wojenna pożoga, która zmieni ich życie na rozdziały poświęcone są sytuacjom zaprzątającym uwagę Polaków. I mamy tu choćby katastrofę kolejową w okolicy Konstancina, gdzie zapełniony do granic możliwości pociąg podmiejskiej kolei wilanowskiej zderzył się z jadącym tym samym torem innym składem. jak można się domyślić rannych i ofiar jest mnóstwo. Oczywiście i wtedy nastąpiło przerzucanie winy za katastrofę z jednych na drugich,a efektem było zlikwidowanie tej innym rozdziale przenosimy się nad morze, gdzie jak i obecnie tłoczno i gwarno. A i pogoda również kaprysiła. Na podstawie przytaczanych fragmentów z gazet wychodzących w tamtym czasie możemy poczytać o cenach w kurortach nadmorskich, przyprawiających ówczesnych o ból głowy ( tak jak w tym roku). Widać także, które miejscowości są modne i gdzie warto bywać. Do ciekawostek można zaliczyć obowiązującą modę, która wzbudzała wiele kontrowersji jeśli chodzi o kolory i jak i obecnie miasta borykały się z brakiem estetyki objawiające się swego rodzaju dowolnością w dbaniu o swoje posesje. Razi to niektórych stąd to odezwy do mieszkańców odnośnie używanych materiałów. Także wtedy konflikty wywoływały urządzane imprezy i zbyt głośno słuchana płaszczykiem takich prostych i banalnych wręcz problemów pojawiają się także już te poważne związane z coraz bliższą wojną. Organizowane są szkolenia dla mieszkańców dotyczące pierwszej pomocy, ogłaszane zbiórki odpadów, z których można odzyskać potrzebne surowce. Przygotowano także listy zarówno środków medycznych jak i żywności, które powinny być w każdym domu na wypadek czytałam tę książkę to nasuwała mi się myśl, że tak naprawdę niewiele nas różni od tamtego lata. Wciąż borykamy się tak jak ówcześni z brakiem kultury, drożyzną, nietolerancją. Obecnie jest mowa o anomaliach klimatycznych, a i wtedy ludzi trapiły ulewy i huragany. Wtedy przygotowywali się do wojny z Niemcami a teraz walczymy z wrogiem w postaci wirusa. Widoczne każde pokolenie musi zderzyć się z czymś trudnym aby coś się zmieniało w nas.
andsol pisze... Godzinę temu byłbym bezradny słysząc pytanie: "co w 1939 roku miały wspólnego zakonnice z Anglikami?" Teraz z niedbałym machnięciem płetwy odpowiadam: "kopały rowy".Baaaardzo pouczające (o dzisiejszej prasie). 20 sierpnia 2011 03:32 Anonimowy pisze... @Baaaardzo pouczające (o dzisiejszej prasie).Dla kogo Andsolu, dla kogo? Obawiam się, że nie jest to powszechna konkluzja. U mnie wywołuje dziwny miszmasz smutku, przygnębienia i fatalistycznej czkawki. Chociaż wieśniak jest piękny. W zasadzie materiał na scenariusz. 20 sierpnia 2011 08:55 Wojciech Kubalewski pisze... "Centrala Chrześcijańskich Restauratorów", "Popłoch w Austrii" i "zapędy łapczywych spekulantów, zresztą prawie wyłącznie żydów" - to moi faworyci! Jeszcze bardziej wypada współczuć tym, którzy wiedzę o świecie czerpią z gazet (lepiej: z me[n]diów).Skąd to wytrzasnęliście?Wojciech Kubalewski 27 sierpnia 2011 19:27 Michał pisze... Wojtku wiedzę o tamtym świecie czerpać możemy wyłącznie z gazet, co i tak nie jest najgorszą opcją. Pomyśl o archeologach, którzy odtwarzają całe światy na podstawie zawartości grobów lub wychodków. AndSolu, to faktycznie wygląda jakby cała prasa przedwojenna była jednym wielkim "Faktem" lub "Superekspresem". Ale ja bym z tego nie czynił jakichś okoliczności łagodzących dla współczesności. Telemachu, mnie też przygotowanie tej notki napełniło przygnębiającym smutkiem. Do tego stopnia, że zrezygnowałem z jakiegokolwiek komentarza. Może jedynie trzeba przywołać to. Swoją drogą, jest też drugi ciekawy moment w prasie tych dni. Przypada on różnie, w Poznaniu około 9 września, w Krakowie w Warszawie pod koniec miesiąca. Prasa tuż przed i tuż pokapitulacyjna. Ktoś kiedyś zrobił prasówkę paryską pomiędzy ucieczką Napoleona z Elby a wkroczeniem do Paryża. Od potwora do Najukochańszego Cesarza w ciągu niespełna dwóch tygodni. U nas też się okazało, że Niemcy nie są aż tak krwiożerczy, kanclerz Hitler ma ludzkie odruchy, żołnierz polski bił się nadal dzielnie, ale wszelki opór nie ma już sensu, nasi wspaniali, gotowi sojusznicy zdradzili has podle i tchórzliwie a życie ulega normalizacji na podstawie zarządzeń komendantów wojskowych. I tylko Żydzi, jak zwykle, wszystkiemu winni. 28 sierpnia 2011 11:41 Nina pisze... Dziekuje za mozliwosc przeczytania tych historycznych artykulow. Rozmawialam dzisiaj z moim tatusiem ktory urodzil sie 16 pazdziernika 1023 roku i mial w 1939 roku tylko 16 lat. Na moja uwage ze obecne lato jest bardzo cieple i tez mamy wciaz bardzo cieply wrzesien, tatus stwierdzil ze: "w 1939 roku rowniez w Polsce bylo piekne cieple lato i bardzo ciepla jesien". Teraz wiem ze tatus bardzo dobrze pamieta lato i jesien 1939 roku, jak wynika z jednego z artykulow, 27 sierpnia bylo bardzo goraco, az 27 stopni, prawie upal. Serdecznie pozdrawiam. Nina 6 września 2011 00:42 aps pisze... Pozdrawiam Was :) Bardzo ciekawy materiał, z drugiej strony tak się zastanawiam, no co mieli pisać... a co do euro, to też się zgadzam, należąc do jednej z grup. aps. 10 września 2011 09:21 Michał pisze... Nina: Nawet nie wiesz, z iloma bliskimi osobami nie zdążyłem porozmawiać, a nawet jak zdążyłem, to nie miałem okazji dopytać o różne szczegóły. Pozdrowienia!aps: Andrzeju, na miły Bóg! Czy to musi być tak, jak z przedwojennych samouczków dobrego wychowania (np. Wielopolska): Na komentarz dobrze wychowana osoba odpowiada komentarzem na blogu komentującego w nieprzekraczalnym terminie 48 godzin, o ile oczywiście nie wypadają w międzyczasie święta kościelne i państwowe. Serdeczności! 10 września 2011 09:30
Dziś wróciłam ze szpitala Adi jeszcze posiedzi w domu ze 2-3 dni lekarz kazał posiedzieć w domu aby nie wdała się jakaś infekcja po tej terapi antybiotykowej , ma osłabiony organizm i łatwo znów się przeziębić był chory na zapalenie płuc oddychał cięzko jakby mu ktoś usiadł na klatce piersiowej Nie wiedziałam o tym ze można tak nagle zachorować na zapalenie płuc myślałam raczej, że wpierw jest zapalenie oskrzeli a potem płuc ale widocznie i tak może być wizyta w szpitalu przebiegła lekko jak na szpital mieliśmy małego lokatora ktory głośno dawał się we znaki co utwierdziło mnie w przekonaniu że nie chce na razie dziecka byliśmy z wizyta u siostry Poczucie winy mnie tam zaprowadziło , że nie byłam wcześniej wybudowała sobie piękny dom to są fragmenty domu ktore podobały mi się najbardziej one zrobiły na mnie najwieksze wrażenie ma dom "marzenie" -ogrzewane podłogi , cisza spokój , widok na las cieplutko, sauna , raritasy o jakich można sobie pomarzyć bylismy w lesie , uzbieraliśmy mnóstwo grzybów, widziałam węża a co dziwne śnił mi się on dzień wcześniej widziałam tylko jego ogon ale wystarczyło by się "fajnie poczuć" chciałam za nim iść ale nie poszłam , powstrzymałam ciekawośc odnośnie jego wielkości wystarczyło mi doświadczenie widzenia ogona widok na las i widok na niebo :) te okna ze szkła też robią wrażenie , widoki śliczne :) Chcę jeszcze napisać, że dostałam dwa słoiki grzybków uwielbiam grzybki marynowane 1 słoik grzybkow w occie na słodko podarował nam lokator u Maji On znalazł największego grzyba ( widać go na zdjeciu z lewej ) grzybki które jadłam były nadzwyczajne w smaku pierwszy raz jadłam takie smaczne były w occie na słodko tyle ile octu i wody wlewamy szklankę cukru miodzio..:), to było poprostu pyszne ja za słodkościami nie przepadam wolę raczej tradycyjne ale odstąpic od reguły czasem to wręcz konieczność z pewnościa , nie beda to moje ostatnie grzybki na słodko zawsze słoiczek zrobię i podpiszę że są słodkie :) drugi słoiczek otrzymałam od Janeczki odwiedziła nas w szpitalu 2 razy ucieszyła mnie tymi grzybkami. Dziękuję Ci Janeczko za grzybki i za wizytę co z tego, że uzbieraliśmy grzybów całą mase jak prosto od Maji pojechaliśmy do szpitala Adi nawet nie zachaczył o dom więc grzybki trzeba było robić w pośpiechu część do piekarnika na suszenie te podgrzyby moje cudne (jaka ja byłam szczęśliwa tam... ...taki relaks taki spokój ..a te grzyby to było poprostu niebo..) cieszyłam się ogromnie nawet z maslaków Dziś o godzinie 22 zrobiłam sobie schabowe jejuś jak ja tęskniłam za ciepłym jedzeniem jak mi żołądek dziękował i jak mocno i szeroko się do mnie uśmiechał za te schabowe ulubione moje :) jeszcze teraz buźka mi się śmieje do tych schaboszczakow oj jak to miło być znowu w domu ta ukochana cisza i spokój i jedzenie ciepłe Adi dał mi farbę kazał mi pomalowac sobie włosy więc pomalowałam pomyliłam się tylko do dodałam odzywkę do mieszanki z farba bałam się że nic nie wyjdze dobre z tego ale coś widać widac kolor ciekawe jak to w dzień będzie wyjęłam pranie prałam swetry z polaru wrzuciłam do prania 3 kule 2 z betterware a jedną z niemiec od Małgosi pierwszy raz uzyłam tej kuli niesamowita pięknie mi pranie pachniało i jestem zadowolona z tej kuli różni się od innych tym, że jest w środku grubsza więc z pewnością wystarczy na dłużej niż inne kule do prania oczywiście prałam bez proszku i w środku w tej pralce mojej była kula magnetyczna by kule działały lepiej gdy wyszłam z wanny wypiłam zrobioną wcześniej herbatkę zdziwiłam się że tak długo była ciepła włosy farbowałam ok 2o minut adrianka wykąpałam , a ta cherbatka była jeszcze ciepła ucieszyłam się z tego dzbanka z Tupperware, bo torebka mi nie wpadła do szklanki, bo on ją powstrzymał taki mały szczegół wydarzyła sie dzisiaj 1 smutna rzecz rybka nam zdechła była martwa wiedzieliśmy o tym że padnie, smutne było to bo i Adrianek się smucił bo rybka która teraz pływa samotnie jest strasznie smutna i co na nią nie spojżę to ona sie nie rusza z tego smutku to jest bardzo smutny widok jak widzi sie kogoś w przygnębieniu jest nieruchoma w jednym miejscu ,nierusza się wiele ale też dużo radości było dzisiaj cieszyłam się z : -wyjścia ze szpitala -grzybków Janeczki -kuli do prania -dzbanka Tupperware na herbaktkę z ciepłego obiadu z powrotu do domu znalazłam dziś 20 groszy co mnie ucieszyło, czasami taki mały drobiazg potrafi bardzo ucieszyć odzyskałam ze szkoły Adrianka lego które zostawił, przed wyjazdem, cieszyłam się bardzo ostatnio chodze wdzięczna i często dziękuję Bogu cieszę się że odzyskałam wdzięczne serce
Tradycyjnie od kilku lat wymieniani w gronie faworytów do awansu i tradycyjnie… obchodzą się smakiem. Tym razem ma być jednak inaczej. Miedź od początku sezonu ruszyła ostro z kopyta i po ostatnim derbowym zwycięstwie w meczu na szczycie wspięła się na pozycję momentu awansu w 2012 roku do 1. Ligi w Legnicy już kilka razy obserwowaliśmy podobny scenariusz. Przychodzi nowy trener, dokonywane są głośne transfery, które mają zapewnić awans. Kilka letnich kolejek, spory zawód i u progu kalendarzowej jesieni pospieszne szukania kolejnego szkoleniowca. W takich okolicznościach z pracą w Miedzi żegnali się: Wojciech Stawowy, Rafał Ulatowski i Ryszard Kuźma. Lato 2017 to jednak zgoła odmienna sytuacja. Piłkarska aura dopisała „Miedziance”, a trener Dominik Nowak zaliczył bardzo udane wejście do nowego klubu. Legniczanie wygrali cztery z dotychczasowych siedmiu spotkań, jako jedyni w stawce nie zaznali goryczy porażki, mogą się też pochwalić największą liczbą strzelonych goli. Dobre wyniki, jak to zazwyczaj bywa, przełożyły się szybko na ogólna dobrą atmosferę wokół klubu. Ostatnie domowe spotkanie oglądało z trybun stadionu Orła Białego trzy tysiące widzów. Kibice chętnie też pojawiają się na treningach, by z bliska obserwować przygotowania drużyny do kolejnych występów. Gra Miedzi w tym sezonie to połączenie efektywności z efektownością. W talii trenera Nowaka jest wiele mocnych kart, ale wypada wymienić tych, którzy w największym stopniu decydują o dyspozycji zespołu. Wojciech Łobodziński pomimo drobnych problemów zdrowotnych jest wciąż motorem napędowym i indywidualnością, skupiająca na sobie atencję kilku rywali. Szybko wkomponowali się Adu Kwame i Rafał Augystaniak, którzy za szkoleniowcem zdecydowali się na przeprowadzkę z Suwałk do Legnicy. A na lidera defensywy szybko wyrósł ograny w ekstraklasie Tomislav Bożić. Na osobny akapit zasłużył Łukasz Garguła. Jak na pierwszoligowe realia to piłkarz przez duże „P”. Były reprezentant Polski, mistrz kraju w barwach Wisły Kraków, autor ponad trzydziestu bramek na poziomie ekstraklasy. Nie zawsze jednak grał w Miedzi na miarę ogromnych możliwości i oczekiwań. W bieżących rozgrywkach, pomimo 36 lat na karku prezentuje się tak dobrze, że nikt nawet nie ośmieli się patrzeć w jego PESEL. Garguła bardzo dobrze wygląda fizycznie, a na tej bazie w oparciu o swoje umiejętności jest w stanie zrobić bardzo wiele dobrego. Udany początek stanowi optymistyczny prognostyk na dalszą fazę rozgrywek. Miedź nie musi już na wstępie odrabiać utraconego dystansu. Tym razem to legniczanie uciekają reszcie stawki. Czy to zwiastun historycznego wydarzenia? Wszak „Miedzianka” ma już na koncie Puchar Polski, występy w europejskich pucharach (przeciwko słynnemu AS Monaco), ale jeszcze nigdy nie grała w ekstraklasie. Właściciel klubu Andrzej Dadełło marzy o tym, by wreszcie awansować do krajowej elity i co godne podkreślenia nie zniechęciły go niepowodzenia ostatnich lat. Awans to również wielkie marzenie trenera Nowaka. Już dwa razy był bliski zrealizowania tego celu – z Flotą Świnoujście i Wigrami Suwałki. Za każdym razem czegoś jednak finalnie zabrakło. Wiele by dał, by sprawdziło się znane porzekadło, mówiące, że „do trzech razy sztuka”. Sam jednak podchodzi do tego spokojnie i zamiast napawania się pierwszymi sukcesami, woli dostrzegać mankamenty, które trzeba jeszcze wyeliminować. Taki podejście może się okazać kluczem do sukcesu. Autor: Leszek Bartnicki, Fot. Miedź Legnica
a lato było piękne tego roku